Wielu z Was śledzi mojego bloga. Mogę śmiało przyznać, że z tygodnia na tydzień stronę odwiedza coraz więcej osób, co mnie niezmiernie cieszy 🙂
Dzisiaj spojrzałam datę pierwszego wpisu – lipiec 2017 – blog prowadzę od dwóch lat, zatem trochę się już znamy. Ale właściwie co o mnie wiecie, prócz informacji zawodowych, które wyczytać możecie w zakładce kontakt? No właśnie, nic. Pomyślałam, że stworzę wpis poświęcony mojej osobie. Nie jest to proste, łatwiej pisać o rotacyzmie, ale spróbuję 🙂
Uwielbiam podróżować
Osiem lat temu razem z moim mężem podjęliśmy wyzwanie podróżowania na własną rękę. Porzuciliśmy wygodę, zorganizowaną turystykę i możliwość byczenia się na ALL-u przez dwa tygodnie (czego nie neguję, bo niektórzy kochają taką formę odpoczynku). Zawsze wyjeżdżamy sami, gdyż na wyjazdach jesteśmy najbardziej zgranymi partnerami świata 🙂 Ja jestem odpowiedzialna za zrobienie przewodnika i dokładne, maksymalne (!) rozplanowanie całego wyjazdu. Mąż z kolei zajmuje się sprawami technicznymi – wynajęcie mieszkania na Airbnb, zakup biletów lotniczych, wynajęcie samochodu, ogarnięcie spraw związanych z przemieszczaniem się po kraju. Jesteśmy osobami, które nie lubią leżeć na plaży, ponieważ się nudzą J Kiedy już nam się to zdarzy, rozkładamy ręczniki, leżymy 15 minut i postanawiamy iść na spacer wzdłuż plaży. My rano pakujemy plecaki, do ręki bierzemy przewodnik i wychodzimy na wycieczkę. Wracamy na obiadokolację, którą przygotowujemy sami (zazwyczaj w okolicach godz. 20). Kiedy znajomi pytają czy podczas urlopu wypoczęliśmy to z uśmiechem na twarzy odpowiadamy, że nie, gdyż dziennie przechodzimy około 30 km. Odpoczywamy psychicznie, ale na pewno nie fizycznie. Kochamy to i zbieramy się na odwagę, aby przenieść się w coraz to bardziej odległe zakątki świata.
Gotowanie
Nigdy nie lubiłam gotować, gdyż była to dla mnie strata czasu. „Człowiek stoi przy garach przez trzy godziny, a w ciągu 5 minut wszystko znika z talerzy i zapada w zapomnienie” – myślałam, unikając kuchni jak ognia. Przygotowywałam obiad na trzy dni, bo wtedy miałam poczucie, że w tym czasie można porobić coś bardziej ambitnego. Jednak od jakiegoś czasu obudziła się we mnie mała kucharka! Sama jestem w szoku, ale zaczęłam wyszukiwać przepisy, piec ciasta, przygotowywać domowe pizze. Coś drgnęło i najlepsze jest to, że całkiem nieźle gotuje J
Miasto rodzinne
Pochodzę z mniejszej miejscowości pod Łodzią. Pamiętam swoją pierwszą wyprawę do „wielkiego miasta”. Miałyśmy z koleżanką po 13 lat, wybrałyśmy się do pierwszego w Łodzi centrum handlowego z prawdziwego zdarzenia. Do tej pory pamiętam ten dreszcz emocji, a minęło już tyle lat. Mama co chwilę wysyłała SMS-y czy z nami na pewno wszystko w porządku. W mniejszych miastach cenię sobie spokój, większe bezpieczeństwo. Cieszę się, że wychowałam się w moi małym Konstantynowie Łódzkim.
Czas wolny
Od kilku lat marudzę, że musimy kupić rowery. Początkowo nie mieliśmy ich, gdzie trzymać. W tym roku sezon minął, już mamy gdzie je trzymać, ale zapomnieliśmy o ich zakupie J Jesteśmy z mężem osobami aktywnymi. W sezonie wiosenno – letnim bardzo dużo spacerujemy po lasach i „dotąd nieodkrytych okolicach”. Resztę czasu spędzamy na siłowni. Ja wolę zajęcia zorganizowane, bo można poobcować z drugim człowiekiem, a nie tylko ze sprzętem. Zajęcia grupowe to także większa frajda i motywacja „wszyscy robią, a ja nie dam rady?!”.
Kim chciałam być?
Zawsze marzyło mi się zostać fotografem. Będąc w wieku gimnazjalnym miałam przekonanie, że mam dryg do robienia zdjęć i rysowania. Z koleżanką umówiłyśmy się nawet, że otworzymy własną firmę, jednak nasze drogi się rozeszły i zostałam logopedą – żart 🙂 W liceum marzyła mi się praca w biurze, a pod koniec pierwszego roku magisterskiego postanowiłam, że zostanę logopedą. Te dorosłe decyzje jakieś bardziej przemyślane i rozsądne…